czwartek, 16 lipca 2020



Poeta mówi:
Żono! Widzisz te dwie muchy
na parapecie okna
zabite muchozolem
Tyleż one znaczą we wszechświecie
co nasze martwe ukochane psy
co leżą tu pod kamieniem
Pamiętasz ten wyraz Tropka
gdy mu się coś mówiło
a on nie rozumiał
marszczył czoło skupiał się
i nie rozumiał
Bo był zwierzątkiem
My też nie rozumiemy
Patrz mówią do nas obłoki
zorze gwiazdy
wiatry
a my nie rozumiemy
Mówią do nas przestrzenie
niebieskie
mówią drzewa rozwijające się
mówią kwiaty
rosną
i mówią
a my nie rozumiemy
I tak już będzie
Będziemy we wszechświecie
jak te dwie martwe muchy
jak te dwa zdechłe psy
jak dwie nicoście
One też kochały
i chciały zrozumieć

Jarosław Iwaszkiewicz

fotowzruszalik Orion, rok 2012




Pachną lipce - Reymontowskie
i zwyczajne
pełne rowy kwietnej piany
miododajnej
kopic żyta złote róże
ściąga sinych wstążek krata
rzeki małe rzeki duże
Bzura Mrowa i Pilica
i Utrata
i topole jak kominy
i kominy jak topole
biegną słupy mleczni bracia
koniczną buraczaną
przez pole
cienie ciemnogranatowe
gdzie olszyny
mchami całe oplątane
dojrzewają już
jeżyny
asfalt się roztapia w niebie
pełen olśnień
i cholernie ciągnie ciebie
w Polskę w Polskę

Jarosław Iwaszkiewicz



Rzeko - klepsydro wody przenośnio wieczności
wstępuję w ciebie coraz bardziej inny
że mógłbym być obłokiem rybą albo skałą
a ty jesteś niezmienna jak zegar co mierzy
metamorfozy ciała i upadki ducha
powolny rozkład tkanek i miłości
ja urodzony z gliny
chcę być twoim uczniem
i poznać źródło olimpijskie serce
chłodna pochodnio szumiąca kolumno
opoko mojej wiary i rozpaczy
naucz mnie rzeko uporu i trwania
abym zasłużył w ostatniej godzinie
na odpoczynek w cieniu wielkiej delty
w świętym trójkącie początku i końca

Zbigniew Herbert

poniedziałek, 13 lipca 2020



kamienny kawałek świata
zaułek w kwiatach jak dziewczę
nikt zapewne nie zechce
tutaj stukiem samochodu kołatać
tak
to tylko gdzie indziej wybucha zwycięski jazgot
a to ciężkie platformy brzęczą w łańcuchy jadąc
a to znowu fartuchy zarzuciwszy na głowę
rozpychają się autobusy słonie brunatne i płowe
albo tramwaje suną
między wartami latarń
wełni się czarne tłumu runo
wrzawa we mgłach i dymie wzlata
tu cicho trawa wśród kamieni
zieleni się niebu jaskółkom
ludzie są dziećmi dużemi
a samolotem ty pszczółko
mieszkam tu w izbie małej jak pudełko
w którą słońce wlewa złociste kubełko
ogródek się waha czy wyjść na ulicę
czy się winogradem wspiąć na okiennicę
wiatr tę pustkę kocha często tu przysiada
coś do szczelin szeptać do okien zagadać
zaśpiewać
chwiejącym się ty czynom słonecznika
pająkom na furcie dębowej
noc dzień przenika
ranki wieczory
na domach wtedy światła z boku
prócz księżycowych i słonecznych gloryj
spokój

Józef Czechowicz

niedziela, 12 lipca 2020



Nie chciej za nas umierać
Nie chciej za nas umierać,
nie chciej za nas żyć;
żyj z nami.

Ryszard Krynicki

fotowzruszalik z roku 2014

sobota, 11 lipca 2020



Mówią że gdyby im było dane
przeżyć to wszystko po raz drugi
nie zmieniliby niczego
a przecież nie mają się za szczęśliwych
pogodzili się więc z życiem
i zdążyli pokochać siebie
albo też pojęli pod koniec
że nie jest lepsze życie
które nie zna trosk
I choć pociąga nas lekkość i niefrasobliwość
coś musi ważyć na wadze
na której położą nasze istnienie

Julia Hartwig




W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.
Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.
Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce przepojone wonią twego ciała.
I stały się maliny narzędziem pieszczoty,
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń oprócz samej siebie
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.
I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,
A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.

Bolesław Leśmian

czwartek, 9 lipca 2020



o świcie wybuchły ptaki z mosiężnych ról
smukła kobieta jasność przyniosła na głowie
dzwony nienasycone kołyski muzyczne
wspominać wspominać zapominać
powiewie różowy jak twarz dziecka
płomyku podcinający niewysoką trawę
ciemnym kwiatem makowym skinę
nieruchomy zapach uderzy mnie i zginę
jeleń stoi u źródła struga szepce ave

Józef Czechowicz



Nic - tylko niebo barwinkowo sine,
nic - tylko badyl na miedzy tuż obok
i wsparty o karą oraninę
bułany obłok...

Beata Obertyńska




Godzina się zniża, dotyka mi czoła
metalem swych czystych brzmień
i drżą moje zmysły. I czuję: podołam -
i chwytam plastyczny dzień.
Nic jeszcze nie zaszło, aż wzrok się przekona,
ruch wszelki wstrzymany nagle.
Spojrzenia dojrzały i jak narzeczona
jest rzecz, gdy ktoś jej zapragnie.
I nic mi za małe i wielbię je śpiewem,
w tle złotym malować je muszę
i trzymam wysoko, i komu dziś, nie wiem,
uwalniam z więzów duszę...

Rainer Maria Rilke
tłum. Mieczysław Jastrun



Chodzi się nad rzekę
Milczy się na rynku
W krzakach bzu się czeka
Pachnie się landrynką
Je się żółte lody
Włóczy się pod lasem
Wchodzi się do wody
Czas się dłuży czasem
Bo miłość na prowincji
Ma kolor rezedowy
Bo miłość na prowincji
Gorzko pachnie miętą
Bo miłość na prowincji
Ma kolce dzikich róż
Bo miłość na prowincji...
A księżyc fioletowy
Po niebie człapie miękko
I na ogrody spada
Senny złoty kurz
To miłość na prowincji...
Ludzie wiedzą wszystko
Ma się psa lub kota
Mówi się - letnisko
Myśli się - tęsknota
Wino porzeczkowe
Pije do obiadu
Książki Orzeszkowej
Pożycza od sąsiadów
Wraca się po latach
Szuka się uparcie
W zasuszonych kwiatach
W pasjansowej karcie
Lat się już nie liczy
Szuka się bez ładu
Z miłości na prowincji
Już nie ma ani śladu...

Agnieszka Osiecka



Po wieczerzy już zmyte naczynka,
We śnie leży spowita dziecinka,
Którą los na pociechę mi dał
Za kolejną pomyłkę dwóch ciał.
Nastawiony już budzik na szóstą,
Mętnie senne odbija mnie lustro,
Tylko ja czuwam jeszcze
W moim oknie na piętrze
I w uśpioną uliczkę znów krzyczę:
O, Romeo, słowiczy sokole!
O, tęsknoto niewieścich pokoleń!
Otworzyłam Ci okno
Na tę moją samotność,
O, Romeo, czy jesteś na dole?...
A na dole jak zwykle nikogo,
Może kolej z Werony za drogo,
Może konno wyruszył,
A koń nieżyczliwie odnosił się doń.
Może nie ma na klimat nasz palta,
Może właśnie dokańcza Tybalta,
Może zły mu Kapulet
Sprzeniewierzył amulet,
Więc w uśpioną uliczkę znów krzyczę:
O, Romeo, kochanku pokoleń!
O, Romeo, już na mnie jest kolej!
Otworzyłam Ci okno
Na tę moją samotność,
O, Romeo, czy jesteś na dole?...
A na dole odpowiedź jest ciszą,
A na czole mym troska o przyszłość,
Co to będzie za miesiąc jak wiek,
Kiedy drogi zawieje Ci śnieg.
Co dzień gorsza, Romeo, pogoda
I ja jestem codziennie mniej młoda,
Do klasztoru Ci zbiegnę, lub innemu ulegnę,
Żeby potem znów krzyczeć w uliczkę:
Nie ma Ciebie, Romeo, na dole!
O, Godocie niewieścich pokoleń!
Otwieramy wciąż okna,
W każdym oknie samotna
Patrzy w pole,
Gdzieś wywiódł ją...

Jeremi Przybora
fotowzruszalik: Książę Pies, rok 2016



Leżę na łące,
Nikogo nie ma: ja i słońce.
Ciszą nabrzmiałą i wezbraną
Napływa myśl:
- To pachnie siano.
Wiatr ciągnie po trawach z szelestem,
A u góry
Siostry moje, białe chmury,
Wędrują na wschód.
Czy nie za wiele mi, że jestem?

Kazimierz Wierzyński



Na świadectwach, wzbici w radość, odlecieli uczniowie,
drży powietrze po ich śmigłym zniku.
Wakacje, panie profesorze! Pora
trzepać wesoło słowa jak futra na wiosnę
oraz
czasowniki przez dni lata odmieniać!
- –
Wóz przetoczył się z nagła – i w łozinie zzieleniał.
Tylko pustki rozpryśniętej w słońcu – udar.
Skacząc z bryczki, zaoczę:
Bosonogi gęsiarek biegł, zaczerpnął ze źródła,
znikł, jak gdyby on wybiegał
potoczek.
- –
Okolicę, serce wyniosłe, przeszywa na przestrzał
strumień!
Lecz z połogich pagórków – wahającą się odpowiedź –
inne wzgórze – dalszą górę kołysze.
Jak ten skryty poryw widoku i ciszę zatuloną w szumie
szeptanymi pytaniami – wydać?
Jakże w cieniu, pod lipą – przysłowieć?

Julian Przyboś


Kiedy przebije się źródło,
napiją się wszyscy.
Gdy znaleźć będzie trudno,
ktoś nić pochwyci.
Nić może będzie z kropel,
może ze lśnień,
może widzialna w mroku,
może nie.
Szukający może schyli się z trudem,
może stanie i krzyknie...
Ale gdy znajdzie źródło,
napiją się wszyscy.

Kazimiera Iłłakowiczówna



Zakochałam się w Czasie
chciałam zatrzymać go przy sobie
ale Czas to Don Juan
kiedyś kochał mnie wiernie
(lubi małe dziewczynki)
teraz ma dla mnie
coraz mniej czasu
Czas to mędrzec Talleyrand
lubi naiwne blondynki
każdy powiew rozsądku
płoszy go
jednak
zjawia się od czasu do czasu
mimo wszystko
jest do mnie przywiązany
a tak niegdyś lubił
zacisze mojej kieszeni
cieszyłam się że z czasem
wejdzie pod pantofel
wszedł
i ugryzł mnie w piętę

Renata Kiełbus



Poetów nie ma.
Jest tylko moment nieuwagi.
Gra słów na ruchliwej jezdni.
Na wypadek
wiersza.

Ewa Lipska




Piwonie kwitną, białe i różowe,
A w środku każdej, jak w pachnącym dzbanie,
Gromady żuczków prowadzą rozmowę,
Bo kwiat jest dany żuczkom na mieszkanie.
Matka nad klombem z piwoniami staje,
Sięga po jedną i płatki rozchyla
I długo patrzy w piwoniowe kraje,
Dla których rokiem bywa jedna chwila.
Potem kwiat puszcza i, co sama myśli,
Głośno i dzieciom, i sobie powtarza.
A wiatr kołysze zielonymi liśćmi
I cętki światła biegają po twarzach...

Czesław Miłosz



O filiżance zwykła ballada
a może jeszcze o czymś więcej
rym się za rymem będzie układał
jak to w piosence
W pewnej kawiarni
gdzie na pół czarnej
wpadał stójkowy i poeta
ta filiżanka miała zwyczajnie
coś jakby etat
Słuchała plotek nowin słuchała
nie uroniła nic z rozmowy
nie od parady dwa uszka miała
porcelanowe
Małe zwycięstwa przegrane sprawy
czułe uściski i rozstania
łza tylko czasem wpadła do kawy
łza pożegnania
Aż filiżankę w końcu rozbito
i ktoś powiedział żadna strata
i kawę dalej normalnie pito
i nikt nie płakał
A morał z tego chociaż nieduży
to niechaj wszyscy go poznają
całkiem bez echa odchodzą którzy
tylko słuchają

Andrzej Sikorowski
fotowzruszalik z roku 2010



Należy do tych mężczyzn, co wszystko chcą robić sami.
Trzeba go kochać łącznie z półkami i szufladami,
Z tym, co na szafkach, w szafkach i co spod szafek wystaje.
Nie ma rzeczy, co nigdy na nic się nie przydaje.
Świdry, młotki, obcęgi, dłutka, tygle i fiolki,
kłęby sznurków i sprężyn i druty od parasolki,
powyciskane tubki, pozasychane kleje,
słoiki duże, małe, w których coś tam mętnieje,
asortyment kamyków, kowadełko, imadło,
budzik, a dookoła to, co z niego wypadło,
martwy żuk w mydelniczce, prócz tego ta flaszka,
na której własnoręcznie wymalowana jest czaszka,
listwy krótkie i długie, wtyczki, uszczelki, klamry
trzy piórka kurki wodnej znad jeziora Mamry,
kilka korków z szampana uwięzłych w cemencie,
dwa szkiełka osmalone przy eksperymencie
stos deszczułek i sztabek, kartoników i płytek,
z których był albo będzie przypuszczalny pożytek,
jakieś trzonki do czegoś, skrawki skór, strzępy koca,
mnogość kluczy i gwoździ i bardzo chłopięca proca...
A gdyby - zapytałam - wyrzucić stąd to czy owo?
Mężczyzna, którego kocham, spojrzał na mnie surowo

Wisława Szymborska



Oto jest fiolet - drzewa cień idący żwirem,
fiolet łączący miłość czerwieni z szafirem. -
Tam brzóz różowa kora i zieleń wesoła,
a w jej ruchliwej sukni nieb błękitne koła.
A we mnie biało, biało, cicho, jednostajnie -
bo noszę w sobie wszystkich barw skupioną tajnię. -
O, jakże się w białości mojej bieli męczę -
chcę barwą być - a któż mnie rozbije na tęczę?

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska




Tutaj jestem, gdzie byłem
Gdzie się urodziłem
Tu się wychowałem
I tutaj zostałem
Mogłem jechać, wyjechać
I stąd się oddalić
Ale jednak zostałem
Z tymi, co zostali
Może lepiej by było, kto by to ocenił
Gdybym rzucił to wszystko, miejsce bycia zmienił
Mogłem jechać, wyjechać i stąd się oddalić
Ale jednak zostałem z tymi, co zostali
Tutaj jestem, gdzie byłem
Gdzie się urodziłem
Tu się wychowałem
I tutaj zostałem
Pomyślałem
To samo słońce wszędzie świeci
Więc gdzie byli dziadkowie
Będą moje dzieci
Nie ma co nigdzie jechać
Nigdzie się poruszać
Chyba, że cię do tego
Niemoc życia zmusza
Czy ci się tutaj uda
Czy ci się nie uda
Czy cię byt zaciekawi
Czy cię strawi nuda
Pomyśl, że o tym nigdy się nie dowiesz
Jeśli wszystko zostawisz i pojedziesz sobie

Michał Zabłocki