poniedziałek, 16 sierpnia 2021
rozmarynem, maruną i miętą,
od kadzideł i kwiatów i zielska
zagorzała nam Panna Anielska!
Zachorzała chwalebnie przy święcie
na tęsknotę - sen - i wniebowzięcie,
w kwietnym durze, w obciążeniu powiek
śmierć ze snem ją naszły po połowie...
Nim Ją błękit kadzidłem podpłynął,
z rąk nam parną zwisła zieleniną,
z rąk Ją potem - żywą a umarłą -
srebrny poszum skrzydłami podgarnął...
Oczadziałą tak w kwiatach i pieśni
śpiącą w niebo Anieli ponieśli...
Beata Obertyńska
piątek, 13 sierpnia 2021
Sprzymierzone z plemieniem pszczół w pracy zakonie,
Miodową je gościną chętnie darzą kłosy,
Ucząc się ziarnem tęsknić ku śpichrzów skarbonie,
Jak one w barć składają swe słodkie donosy.
Więc w opiekuńczej ciężkich swych skarbów obronie
Strasząc wąsem próżniacze rozbójniczki, osy,
Odganiają natręty i, dościgłe w plonie,
Kuszą swym złotym blaskiem srebrny połysk kosy.
I nazajutrz zuchwałe miodów rabuśnice
Widzą pola zmienione w ścierń jak czarów gusłem,
A drogą wozy wiozą żyto i pszenicę...
I gniewa je, gdy chłop się snopami rozczula,
Które w pasie, jak osy, ściśnięte powrósłem
Z wideł w stodoły wrota lecą jak do ula.
Leopold Staff
wtorek, 10 sierpnia 2021
Podziwu godna, urodna,
łaską nabrzmiała i pieśnią,
Poziomko nad poziomki
i nad czereśnie Czereśnio -
Panno Jagodna.
Malino niebywała
świętości pełna jak soku!
Ożyno górskich zrębów!
Kalino przy potoku -
Panno Dojrzała!
Coś się jak łąka zaniosła
pieśni gorącą godziną!
W błękicie zanurzona
rumiana Jarzębino -
Panno Radosna!
Patrz! Padła już na kolana
pogoda w kurz koleiny
i czeka na Twe miodne,
jagodne nawiedziny -
Panno Witana!
Beata Obertyńska
Idący naprzód, choć leniwo,
Naprzeciw własnej swej jesieni,
Gdy młodość zoczysz urodziwą,
Radością serce twe się mieni.
Tak czasem latem, gdy już jadą
Ostrożnie na dół żółte snopy
I kiedy sierpy kłosy kładą,
W zatokach ściernisk wznosząc kopy,
Stopą powojów rwąc koronki,
Odkrywasz, że pod nimi rośnie
Czerwony łebek - to poziomka,
Większa i słodsza niż o wiośnie.
Jarosław Iwaszkiewicz
Wracam do prostych rzeczy - do pyłów tańczących w próżni,
do małego ślepego pająka, co się barwą od ściany nie różni,
do drżących w słocie okiennic głośnego, gorzkiego szlochu,
do szpar ciekawych w podłodze, pełnych zagadek i prochu.
Wracam z zawiłej drogi zwycięskiej, wracam z podboju
do tajni mysiej nory, ukrytej w kącie pokoju,
do strasznej śmierci dzięcioła, do przygód okropnych jeża,
do niepojętej ucieczki sowy i nietoperza.
Coraz jest prościej, ciszej, coraz bezpieczniej, jaśniej...
Wracam - jak smok znużony - do starej, starej baśni.
Kazimiera Iłłakowiczówna
bądź pochwalona
dziuro w pamięci
siostrzyczko opatrznościowa
która ulżyłaś nam w drodze
tyle się wysypało
tak mało zostało
gdyby nie ty
upadlibyśmy dawno
pod ciężarem
ty sprawiasz że co ciężkie
staje się znów lekkie
co parzyło co bąbli
ni grzeje ni ziębi
otwieramy ramiona
i idziemy dalej
- umarł dzień
niech żyje dzień -
wołamy
przez ciebie płynie
rwąca rzeka
jak pies nam liże rany
zabiera twarze i rozmowy
przynosi w zamian
nowe
Józef Baran
środa, 4 sierpnia 2021
wtorek, 3 sierpnia 2021
Trzeba wziąć na siebie cały ciężar świata
i uczynić go lekkim, znośnym.
Zarzucić go sobie na ramiona
tak jak plecak i ruszyć w drogę.
Najlepiej wieczorem, na wiosnę, kiedy
spokojnie oddychają drzewa, a noc zapowiada się
pogodnie, w ogrodzie trzaskają gałązki wiązów.
Cały ciężar? Krew i brzydotę? To niemożliwe.
Zawsze zostanie osad goryczy w ustach
i zaraźliwa rozpacz tej starej kobiety,
którą widziałeś wczoraj w tramwaju.
Dlaczego mamy kłamać? Przecież uniesienie
istnieje wyłącznie w wyobraźni i szybko znika.
Improwizacja – zawsze tylko improwizacja,
nic innego nie znamy, mała albo wielka,
w muzyce, gdy trąbka jazzowa wesoło płacze,
albo kiedy patrzysz na białą kartkę papieru
czy też wtedy, kiedy uciekasz
przed smutkiem i otwierasz ulubiony tom wierszy;
zwykle w tym momencie dzwoni telefon
i ktoś pyta – czy reflektuje pan/pani na nasze
najnowsze modele? Nie, dziękuję bardzo.
Zostaje szarość i monotonia; żałoba,
której nie uleczy najwspanialsza elegia.
Ale może są rzeczy ukryte przed nami
i w nich melancholia miesza się z entuzjazmem,
zawsze, codziennie, jak narodziny świtu
nad brzegiem morza, albo nie, poczekaj,
jak radosny śmiech tych dwóch małych ministrantów
w białych komeżkach, na rogu Jana i Marka,
pamiętasz?
Adam Zagajewski
Bywają dni przedziwnie złote
Jak głąb młodego słonecznika...
I dziwnie złotą masz ochotę,
Coś jak miód złote cię przenika
I radość złotą, a bez treści
Każda przelotna chwila mieści...
...Kiedy w pogodę myśl zapadnie,
Kiedy w nią ciepłe złoto wnika,
Dobrze ci jest jak pszczole na dnie
Ciepłego w słońcu słonecznika...
Beata Obertyńska
Jak mgła snu, jeszcze z oczu zbudzonych nie zwiana,
Przestwór srebrnobłękitna przesłania śreżoga,
Czyniąc świat tajnią cudu bez lica i miana,
Gdzie szeroko oddycha ziemia, jak pierś Bogu.
Niebo ciche jak błogość wieczystej niedzieli
Porywa drzew strzelistość ku swojej swobodzie
Znad łąk, które uskrzydla powietrzny rój pszczeli,
Wyzwalając treść kwiatów w wieść słodką o miodzie.
O, zmysły me! Woniami i światłem się paście!
Rozkosz jest sercem moim, zachwyt mym wezgłowiem!
I zefiry trącają się w szczęścia toaście
Złotymi kielichami jaskrów: rosy zdrowiem!
Leopold Staff
A mnie się marzy kurna chata,
Zwyczajna izba zbita z prostych desek,
Żeby się odciąć od całego świata,
Od paragonów, paragrafów i wywieszek.
Zaszyć się w kącie w kupie liści
Tak, żeby tylko koniec nosa było widać,
Nic nie zamiatać, nic nie czyścić,
Nie kombinować, co się jeszcze może przydać.
Kiełkuje tu i tam tymotka,
Na klepisku rośnie czterolistna koniczyna,
Nie myśli się o ścisku, o wycisku,
Nic się o czternastej nie zaczyna.
Wolno grubieją ci paluszki
I wolno rosną kędzierzawej brody pukle.
Niszczeją zgrzebne ciuszki,
A tobie nie żal nadziewanych pączków z lukrem.
A mnie się marzy kurna chata
I trzaskające w kurnym piecu smolne pieńki
I dochodzący głos kolegów:
"Pójdźmy wszyscy do stajenki..."
Gdzieś tam prezydent zbiegł w szlafroku,
Gdzieś tam przyjęli jako wskaźnik stopę zysku,
Pięć wizyt, sześć wyroków,
Ktoś przez pomyłkę rekord świata pobił w dysku.
A tu tymotka wprost z podłogi
Strzela w niebo i lwie paszcze rosną dzikie
I sercu drogiej nie masz tu załogi.
Tutaj możesz się nie liczyć z nikim,
Budzi cię leśnych ptasząt duet,
Więc się przeciągasz,
a stwierdziwszy ssanie w dołku,
Przyswajasz razową bułę
I zaraz lżej ci na tym ziemskim łez padołku.
Jan Kaczmarek
Za tysiąc lat
wszystkie kopuły czas wyrówna
i nikt nie będzie znał już naszych imion
dzisiaj na gwiazdy patrząc i na fale
oddech taimy przed świętym obrazem
ale już w naszym oddechu się czai
nicość
wstrzymany oddech to tylko jest próba
czasu gdy oddech w nas zaniknie wcale
i kiedy z lasem i gwiazdami razem
będziemy kroplą na skrzydłach cheruba
śmierci
wszystko czym żyjesz - a podobno pięknem
żyjesz - tak mówią - nic nie będzie znaczyć
okowy wieczności pękną
więc póki jeszcze możesz na to patrzyć
na szafirowe głębokości nieba
to patrz ty próchno
- i tylko tego ci trzeba
Jarosław Iwaszkiewicz