sobota, 27 marca 2021


 


Najlepiej jest zbudzić się w marcu nad ranem,
kiedy cieniutkie, czarne widełki sadu przez wiatry wygięte
kiedy w niedalekim lasku śnieżyczki w najbielszych szatach
czekają na wschód słońca - by na tle czerwieni zmartwychwstać jak święte.
Z dachu, upite przez czarownice biedne polskie diabły w łapciach,
siedząc sztywno, zjeżdżają z łoskotem i znikają w ziemi.
W ogrodzie spoza zaspy uszy zajęcy widać jak ledwo otwarte wielkie nożyce.
Na oknie głowa kota, jak wielka furażerka, pilnie słucha, co dzieje się w sieni.
Jodły w mroku majaczą, ogrodu pilnują,
a z rynny jak z długiego starego buta, gdzie skąpiec chował pieniądze,
sypią się bez przerwy monety czerniejącą dziurą,
bo na odwilży lodowy buta spód spękał, życie zakończył.
I rozpoznać już można góry niskie jak dach chatki, nad którym wrony,
jak sczerniałe ze starości poszycie, wirują przy lada wietrze.
I widać już, jak pod oknem, po bieli,
skaczą pierwsze zielone trawki, to tu, to tam, jak świerszcze.
Jerzy Harasymowicz


 

Mały balkon nasturcja porasta i trzepoce na wietrze firanka,
świecą zmierzchem w ciemnej ścianie miasta naszych matek maleńkie mieszkanka.
Matka dzień o świtaniu zaczyna, szarym wróblom okruchy wymiata,
czasem świeczkę zapali, za syna, co wyfrunął daleko, do świata.

W matki domu wrzos zeschły i mięta, listy, które oszczędziła wojna,
w matki domu codzienność odświętna, w matki domu powszedniość dostojna.

Biegnący przez huczący kram dnia twego,
tak dawno już nie byłeś tam, dlaczego?...

Przytulone jak jaskółcze gniazda ciepłym gwarem świergoczą co ranka
w ciemnej ścianie ponurego miasta naszych matek maleńkie mieszkanka.
W matki wzroku niepokój odważny o dziś, jutro, o dziecko sąsiada,
tutaj nie ma spraw małych, nieważnych, tu każdemu należy się rada.

Przez to miejsce maleńkie i schludne biegnie prosto i dalej gna w przestrzeń
twego życia zerowy południk, byś mógł sobie określić - gdzie jesteś?
Aż nadejdzie zwyczajny poranek i któregoś zwykłego poranka
zogromnieją w pałace lustrzane naszych matek maleńkie mieszkanka.

Uśmiech matek ozdobi oblicze, matki będą powtarzały sobie,
że dziś muszą wrócić królewicze, zagubieni po świecie synowie.
Każda matka łzę jasną uroni, drzwi otworzy niezdarnie i prędko.
Syn królewicz przybył szóstką koni? Nie, to tylko pan listonosz z rentą...

Biegnący przez huczący kram dnia twego
tak dawno już nie byłeś tam, dlaczego?

Wojciech Młynarski 

czwartek, 25 marca 2021


 

Czasem, gdy kogoś kocham, ogarnia mnie gniew na myśl,
że moja miłość może być nie odwzajemniona,
Lecz teraz myślę, że nie ma miłości nie odwzajemnionej,
zapłata jest pewna, tak czy inaczej
(Kochałem kiedyś kogoś żarliwie, a bez wzajemności,
Lecz dzięki temu powstały te pieśni).
Walt Whitman
przełożył Andrzej Szuba

środa, 24 marca 2021


Jestem poetą rzeczywistości.
Twierdzę, że ziemia nie jest echem
Ani człowiek widmem.
Ale że wszystkie rzeczy widzialne są prawdziwe.
Świadectwo i białe świtanie rzeczy są równie prawdziwe.
Rozciąłem ziemię i twardy węgiel, i skały, i lite łożysko morza,
Zeszedłem tam, żeby badać długo,
I przynoszę stamtąd sprawozdanie,
Dowodzę, że wszystko tam pozytywne i gęste,
I że jest takie, jak wydaje się dziecku.
Walt Whitman
przełożył Czesław Miłosz

 

wtorek, 23 marca 2021


 


Zabłyśnie dzień, gdy uda mi się wszystko,
Będzie artystą wśród powszednich dni.
Do tego dnia się spełnić ma,
Co tylko czasem nieśmiało mi się śni.
Wiosenny bez w tym dniu me czoło muśnie,
Wiosenny uśmiech smutki przegna w cień.
To nie musi zaraz jutro być,
Ale przecież łatwiej żyć
Z nadzieją, że nadejdzie kiedyś taki dzień.
Zbliży cię kroczkiem Chaplina,
Lub autem Pana Hulot
Zaśpiewa jak Gelsomina i uwierzysz w to,
Że to jest dzień, gdy uda ci się wszystko!
On już jest blisko, uwierz mi, gdy chcesz.
I otrzyj łzę i pomyśl, że
Jeżeli dla mnie, to i dla ciebie też
Zabłyśnie dzień, gdy wszystko ci się uda,
Uwierzysz w cuda tak jak wierzę ja.
To nie musi zaraz jutro być,
Ale przecież łatwiej żyć
Z nadzieją, że wciąż bliżej nam do tego dnia.
Lepiej bogatym i zdrowym
Niż biednym i chorym być.
Idąc po rozum do głowy, po tę prawdę idź,
Że błyśnie dzień, gdy uda nam się wszystko,
On już jest blisko, pesymistom wbrew.
Ty się z nich śmiej, w dniu takim miej
Na asa kier, atutową blotkę trefl.
Zabłyśnie dzień, gdy wszystko ci się uda,
Uwierzysz w cuda tak jak wierzę ja.
To nie musi zaraz jutro być,
Ale przecież łatwiej żyć
Z nadzieją, że wciąż bliżej nam do tego dnia...
Wojciech Młynarski

poniedziałek, 22 marca 2021


 

Trzeba mi wielkiej wody,
Tej dobrej i tej złej,
Na wszystkie moje pogody,
Niepogody duszy mej..
Trzeba mi wielkiej drogi
Wśród wiecznie młodych bzów,
Na wszystkie moje złe bogi
Niebogi z moich snów...
Oceanów mrukliwych
I strumieni życzliwych,
Czarnych głębin niepewnych
I opowieści rzewnych...
Drogi białosrebrzystej,
Dróżki nieuroczystej,
Piachów siebie niepewnych
I ptasich rozmów śpiewnych...
I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,
Gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
I gdzie muzyka gra, muzyka gra...
Nie daj mi Boże, broń Boże skosztować
Tak zwanej życiowej mądrości,
Dopóki życie trwa, póki życie trwa...
Trzeba mi wielkiej wody,
Tej dobrej i tej złej,
Na wszystkie moje pogody
Niepogody duszy mej.
Trzeba mi wielkiej psoty,
Trzeba mi psoty, hej...
Na wszystkie moje tęsknoty,
Ochoty duszy mej.
Wielkich wypraw pod Kraków,
Nocnych rozmów rodaków,
Wysokonogich lasów
I bardzo dużo czasu...
I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,
Gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
I gdzie muzyka gra, muzyka gra...
Nie daj mi Boże, broń Boże skosztować
Tak zwanej życiowej mądrości,
Dopóki życie trwa, póki życie trwa...
Agnieszka Osiecka

niedziela, 21 marca 2021


 

Gdyby Czas mógł podać mi rękę
i przyrzec mi przyjaźń!
A on? Całuje mi dłoń z wdziękiem
i wciąż przemija.
Gdybym go mogła złapać w sidła
ust, uśmiechu, włosów...
Lecz on! Ucieka jak na skrzydłach,
gdy ma mnie dosyć.
Czasami błagam go: Bądź ze mną,
mam ciebie za mało!
Cóż on? Choć ze mnie ma przyjemność,
wie, że nietrwałą.
Renata Kiełbus

sobota, 20 marca 2021


 


Z nie­bie­skich naj­rań­szą pio­snek
Le­d­wie za­dzwo­nił skow­ro­nek,
Naj­rań­szy kwia­tek pier­wio­snek
Bły­snął ze zło­tych ob­sło­nek.
Za wcze­śnie, kwiat­ku, za wcze­śnie,
Jesz­cze pół­noc mro­zem dmu­cha,
Z gór bia­łe nie ze­szły ple­śnie,
Dą­bro­wa jesz­cze nie su­cha.
Przy­mruż zło­ci­ste świa­teł­ka,
Ukryj się pod mat­ki rą­bek,
Nim cię zgu­bi śro­nu zą­bek
Lub chłod­nej rosy pe­reł­ka.
Adam Mickiewicz


 

Miło się spotkać z dawną swą rozpaczą
- słuchaj stara - powiedzieć
- co się z tobą stało
wyprzystojniałaś
nie pociągasz nosem
nie jesteś już jak diabeł smutny z urodzenia
wyleczyły się rany
wykąpały cię deszcze
można jędzę pokochać gdy żyje jeszcze
Jan Twardowski

czwartek, 18 marca 2021


 

Jak dzwon który zaledwie tylko tknąć a już śpiewa,
jak zabłąkanych ptaków głos.
Jak liść przez chwilę piękny, nim go wiatr strąci z drzewa,
tak w nas głęboko skryte śpią
Małe tęsknoty, krótkie tęsknoty
znaczące prawie tyle co nic,
nagłe i szybkie serca łopoty
kto by nie znał ich...
Nie wiadomo skąd zjawiają się, zakatarzone,
wyproszą łzę i żalu łut,
posiedzą, podumają i jak gość nieproszony,
nim się rozwidni, znikną już
Małe tęsknoty, krótkie tęsknoty
znaczące prawie tyle co nic,
nagłe i szybkie serca łopoty,
kto by nie znał ich.
Małe tęsknoty, ciche marzenia
zwiewne jak obłok, kruche jak dym,
nieodgadnione w nas duszy westchnienia,
kto by tam nie znał ich...
Andrzej Mogielnicki


 

I oczy wilgotne
i serce samotne,
i nie wiem, co robić dalej.
Ja chciałbym gdzieś w lesie
(a niech mnie rozniesie!) -
umrzeć z żalu.
Władysław Broniewski

wtorek, 16 marca 2021


 


Czajnik pędzi pod pełną parą
Zostawiając za oknem zimowe krajobrazy
Na stole żółknie stary wiersz
I stoją na podwórzu kubły pełne zdarzeń
A tam beze mnie las rośnie na pewno krzywo
I sypie śnieg wybrakowany bo kto tam napomni chmurę
I nikt się w pas nie kłania wronie siwej
I nikt świętym nie sypie pszenicy pod chórem
Więc może by tak pojechać w gorlickie
Wyjść cicho rano czynszu nie zbudzić
I zostawić to najbardziej w Polsce prywatne miasto
Tych wszystkich z ząbkami łasiczek ludzi
I pojechać tam gdzie kopuły cerkwi krwią nabiegłe
Dmą w wichrów zimowych długie trombity
Gdzie nieogolony świerk podrapie nas przy przywitaniu
Gdzie świat jest carskimi wrotami zabity
Jerzy Harasymowicz